Piłka rowerowa
Autorem artykułu jest jerrymKilkudniowa ankieta przeprowadzona w gronie z znajomych na temat co to takiego „piłka rowerowa” dała wyniki: 61,47% ankietowanych stwierdziło, iż jest to element niezbędnika turysty-cyklisty. Reszta przypominała sobie program Discovery.
Wiadomo – żaden z ankietowanych nie mieszkał w Siemianowicach.
Gdyby byli w wieku słusznym i spełniali pozytywnie warunek jak wyżej z pewnością wiedzieliby, że w odmianie środkowoeuropejskiej gra ta wymaga: boiska o wymiarach 11 x 14 m, czterech rowerów o trochę dziwnej konstrukcji (po dwa na każdą z drużyn), dwóch bramek (podzielonych także sprawiedliwie), 14 (niektóre źródła podają 15) minut czasu na rozegranie meczu oraz czterech zawodników posiadających umiejętność raczej nie kojarzącą się z powszechnym użytkowaniem roweru – stania na nim nie dotykając podłoża.
Jednakże w Polsce w latach 50-tych i 60-tych XX WIEKU powstała w Polsce specyficzna odmiana tegoż sportu, zwana przeze mnie „cyrkiem Braci Skrzypczyków (Antoniego i Brunona)”. Polską odmianę uprawiano w Siemianowicach oraz w tych miejscowościach, w których znalazło się dwóch odważnych do wejścia w szranki z braćmi Skrzypczykami.
Mecz tej specyficznej odmiany gry polegał na regularnym wbijaniu piłki do bramki drużyny przeciwnej przez jednego z Braci Skrzypczyków, aktualnie nie będącego bramkarzem (chociaż, chociaż ….). Wynik uzależniony był wyłącznie od tego, czy w czasie 14 minut meczu Bracia Skrzypczykowie czytali gazety robiąc stójkę na rowerach, czy też po prostu spieszyło im się na transmisję radiową meczu ukochanego Ruchu Chorzów. (Jakby wyglądał mecz w Ich wykonaniu w naszej epoce telefonów komórkowych nawet nie chce mi się wyobrażać). Obecność drużyny przeciwnej na boisku w czasie meczu Braciom Skrzypczykom przeszkadzała niespecjalnie – te swoje 20 goli zaliczyli tak czy owak.
Mimo wszystko warto byłoby zweryfikować prawdziwość pogłoski o kulisach niespodziewanego remisu teamu Skrzypczyków na wyjeździe, który w dniu 29 lutego 1957 roku wstrząsnął środowiskiem siemianowickich kibiców. Podobno tak sensacyjny rezultat spowodowany został nieudolnością reżimowych kolei państwowych, które zamiast do Jeleniej Góry wysłały dwa bezcenne rowery Braci Skrzypczyków do Góry ale Kalwarii. W związku z tym Bracia Skrzypczykowie zmuszeni zostali do stójek na trójkołowych rowerkach użytkowanych na co dzień przez dzieciaków organizatorów zawodów.
A teraz na poważnieKilkuletnim brzdącem będąc prowadzony byłem kilkakrotnie przez Ojca swego do hali gimnastycznej i byłem świadkiem cudów wyczynianych przez Braci Skrzypczyków. Nie ogarniam swoją wyobraźnią możliwości widowiskowych tej gry w odmianie pięcioosobowej – a taka podobno egzystowała – chyba dlatego śmiech mnie ogarniał zawsze na widok akrobacji tandemów rowerowych, w cyrkach nieudolnie naśladujących Braci Skrzypczyków. Ale jak mogłem wtedy wytłumaczyć swoim dzieciom różnicę pomiędzy wirtuozerią a podróbką – bez pomocy Internetu.
JM
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl